Lęk: nie uszkadza, nie zabija, przemija

Lęk: nie uszkadza, nie zabija, przemija

Sposób w jaki rozumiem lęk zawdzięczam profesorowi Janowi Prasce, wybitnemu czeskiemu psychoterapeucie. Od niego także pochodzi przykład o jaskiniowcu, którym się posłużę.

W jaskini

Wyobraźmy sobie człowieka pierwotnego. Siedzi spokojnie przy ognisku w jaskini, przed chwilą upiekł oraz zjadł kolację. Nagle na zewnątrz rozlega się krzyk i hałas. Jaskiniowiec podrywa się. Rozgląda. Jego serce przyspiesza, oddech także staje się szybszy. Mężczyzna podnosi włócznię. Cicho skrada się w kierunku wejścia do jaskini. Poci się, odczuwa ciężar żołądka. Za chwilę, kiedy zorientuje się na czym polega zagrożenie, będzie walczył lub spróbuje uciec. Jego organizm jest na to przygotowany. Szybkie oddychanie a wraz z nim przyspieszone bicie serca sprawiają, że mięśnie zostają zaopatrzone w dużą ilość potrzebnego im do pracy tlenu. Widzenie staje się bardziej, można powiedzieć, szerokokątne. Mniej dostosowane do dostrzegania szczegółów, za to obejmujące więcej przestrzeni. Czyli jeśli większa liczba przeciwników kryje się wśród drzew, to jaskiniowiec ma teraz większą szansę ich zobaczyć. Dzięki poceniu, gdyby doszło do walki wręcz, łatwiej będzie wyślizgnąć się napastnikowi. Uczucie mdłości, a nawet wymioty, czy biegunka, sprawią, że mężczyzna będzie lżejszy, a przez to sprawniejszy.

Lęk służy przetrwaniu. Mobilizuje do walki, bądź dodaje sił do ucieczki. Zresztą, zgodnie z teorią Darwina, skoro lęk przetrwał w nas przez tysiące lat ewolucji gatunku ludzkiego, oznacza, że reagowanie lękiem było cechą pożądaną przez dobór naturalny. Czyli sprzyjało przeżyciu i posiadaniu potomstwa. A potomstwo dziedzicząc tę skłonność było lepiej przystosowane do życia i mogło (bo jeszcze żyło) przekazać ją swoim dzieciom. I tak dalej.

Współcześnie

Dlaczego zatem skoro lęk jest taki potrzebny jest dla nas tak nieprzyjemny? Z dwóch powodów – przez okoliczności, w których odczuwamy lęk i przez przyczyny lęku. Po pierwsze okoliczności. Zwróćmy uwagę, że w naszej kulturze, kiedy odczuwamy lęk najczęściej trwamy w bezruchu. Siedzimy, stoimy lub leżymy – nie walczymy i nie uciekamy. Wówczas cała energia wyzwolona przez lęk zamiast być użytkowana na zewnątrz zwraca się przeciwko nam. Mięśnie nie zużywają tlenu, a szybkie oddychanie sprawia, że dochodzi do „przetlenienia”. Organizm próbuje uregulować zawartość tlenu utrudniając nam oddychanie (blokada przepony, mięśni klatki piersiowej, ucisk w gardle), co interpretujemy jako duszenie się i próbujemy oddychać, tym bardziej. Bijące szybko serce przyciąga naszą uwagę i skłania do zastanowienia się czy na pewno nic mu nie zagraża, na przykład zawał. Zmienione widzenie niepokoi, możemy zacząć się obawiać utraty wzroku. Mdłości a tym bardziej wymioty czy biegunka są zupełnie niepożądane.

Po drugie, przyczyny lęku. O ile w przypadku człowieka pierwotnego lęk był wywoływany przez zagrożenia zewnętrzne, o tyle w naszym przypadku najczęściej chodzi o zagrożenia wewnętrzne. Porażka, opuszczenie, ocena innych ludzi, choroba, nieszczęścia, i to najczęściej nie takie, które faktycznie zachodzą, ale obawa o nie. Zagrożeniem mogą być także objawy lęku. Można je interpretować jako zagrażające fizycznej (zawał, udar, zemdlenie, śmierć) lub psychicznej (szaleństwo, utrata kontroli) integralności. Można uważać, że rumieniec lub drżenie rąk przybiorą monstrualne rozmiary, a my zostaniemy odebrani jako osoby słabe, niekompetentne i nieradzące sobie.

Trzeba uważać, żeby nie nadać lękowi zbyt dużej rangi. On jest tylko emocją. Nie uszkadza – ani fizycznie, ani psychicznie, nie zabija. Przemija. Ale nasila się jeżeli zwracamy na niego uwagę. A zbyt dużo uwagi poświęconej objawom lęku, jest sednem zaburzeń lękowych (patrz. Problemy psychologiczne). Najlepiej zaakceptować lęk, a kiedy występuje starać się maksymalnie koncentrować na działaniu, a nie na tym czego doświadczamy wewnątrz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *